Czy we Wrocławiu zjesz coś lepszego niż bajgla za 80 zł? Odpowiedź cię pogryzie

Wrocław. Miasto mostów, krasnali i… bajgli w cenie biletu na Pendolino. Serio, w 2025 roku za bajgla można już kupić pół torby ryżu w ekologicznej wytwórni emocji. Ale spoko, nie jesteśmy tu po to, żeby hejtować pieczywo z dziurą – jesteśmy tu, żeby sprawdzić, czy da się zjeść coś lepszego. I nie tylko lepszego w smaku, ale takiego, co nie kosztuje więcej niż leasing na elektryka. No więc pakuję wygodne buty, luzacki vibe i ruszam w gastro-trasę przez Wrocław w poszukiwaniu miejsc w których Ślinka cieknie. Spoiler? Bajgiel może się schować, a nawet zawinąć w folię i wrócić do Nowego Jorku.

Wrocław nie tylko bajglem stoi – tu restauracje robią kuchenną rewolucję

Pierwszy przystanek to oczywiście miejsca, gdzie kucharze mają więcej talentu niż influencerzy filtrów na Insta. Bo jak mówimy najlepsze restauracje Wrocław, to mówimy o daniach, które nie tylko wyglądają jak milion dolców, ale też smakują, jakby je gotował anioł z Michelin w fartuchu od Prady. Fine dining? Jest. Comfort food? Też. Kuchnia świata? Oczywiście – od Włoch po Azję, a wszystko podane tak, że chcesz najpierw zrobić zdjęcie, a potem tatuaż tego dania na przedramieniu. Więc jeśli ktoś ci wciska, że tylko bajgle robią wrażenie – pokaż mu widelec i skieruj na Ślinka cieknie, gdzie ma listę najlepszych restauracji we Wrocławiu.

Bajgiel? Spoko. Ale kebab za rogiem krzyczy smakiem

Słuchaj, nie mam nic do bajgli – czasem wchodzą jak złoto, szczególnie jak masz kaca i 14 minut do pociągu. Ale jak masz czas, to czemu nie wejść w temat najlepsze kebaby we Wrocławiu ? Bo tu się dzieją rzeczy nielegalnie dobre. Mięso skwierczy, pita chrupie, a sosy leją się jak łzy po rozstaniu z dietą. Kebab we Wrocławiu to instytucja – jak nie wiesz, gdzie pójść, to idź po zapachu. Możesz trafić na klasyka, możesz na wegański twist, a możesz po prostu wziąć „wszystko” i pogodzić się z losem. A najgorsze co się stanie? Zjesz lepiej niż za te 80 zł. I jeszcze zostanie ci na colę.

Street food – czyli jak za mniej niż stówkę zjeść lepiej niż na weselu u ciotki

Jak już się nasycisz elegancją i mięsną ekstazą, to czas na prawdziwe uliczne grzeszki. Najlepszy street food Wrocław to temat, który mógłby mieć własny uniwersytet. Food trucki, kontenery, budki i ukryte podwórka, gdzie jedzenie robi się z pasją, a nie z kalkulatorem. Tu nie płacisz za marmur na ścianach, tylko za smak, który rozwala kubki smakowe na atomy. Burgery we Wrocławiu – takie, że bułka trzyma się mięsa jak Titanic gór lodowych. Ramen? Tłusty, parujący, intensywny jak koncert rockowy w misce. Bao, pierogi, fryty z autorskimi sosami? Są. I za mniej niż bajgiel. I nie musisz ściemniać znajomym, że to było „bardziej przeżycie niż posiłek”, bo tu naprawdę tak jest.

Bajgiel za 80 zł to styl życia. Ale Wrocław daje wybór

Niech ten bajgiel żyje swoim życiem – może ktoś lubi płacić tyle za chleb z dziurą i dwie kropelki łososia. Ale Wrocław daje ci wybór. Możesz jeść w miejscach, które karmią nie tylko brzuch, ale i duszę. Możesz chodzić, próbować, smakować i zakochiwać się w jedzeniu, które nie wymaga sprzedaży nerki. Więc jak następnym razem ktoś ci powie, że „nie ma co jeść”, zabierz go na gastro-przechadzkę po Wrocławiu. Albo pokaż ten artykuł. A potem idźcie na coś, co sprawi, że bajgle znikną z waszych wspomnień szybciej niż noworoczne postanowienia.